Nowy stadion Stali Stalowa Wola stoi pusty…
Stal Stalowa Wola w ostatnich latach rozgrywała drugoligowe mecze piłkarskie poza miastem, w którym trwała budowa stadionu. Gdy stadion wreszcie uroczyście otwarto i oddano do użytku, wybuchła pandemia. Teraz stoi pusty.
Gdyby sezon piłkarski w Polsce został przedwcześnie zakończony nie tylko na niższych poziomach rozgrywkowych, ale również szczeblu centralnym, miano pechowców nr 1 bezapelacyjnie zgarnęłaby Stal Stalowa Wola. Po pierwsze – do wyjścia ze strefy spadkowej tabeli drugiej ligi brakuje jej 3 punktów. Niewiele, zważywszy na to, że do rozegrania pozostało jeszcze 12 kolejek. Po drugie – czeka ją jeszcze aż 10 meczów w roli gospodarza, a tylko dwa wyjazdowe. Po trzecie – od blisko trzech lat nie grała w domu. Wróciła na moment, jak po ogień. A potem wybuchło ognisko. Pandemii. I o graniu nie było już mowy – o graniu z publicznością nie wspominając.
Budowa stadionu piłkarskiego w Polsce nie jest łatwa
To wszystko obrazuje, jak niezwykle toczą się losy nowego stadionu w Stalowej Woli, czyli Podkarpackiego Centrum Piłki Nożnej, co trwa tak naprawdę od 2008 roku, kiedy to pojawiły się wstępne plany. Pierwszą trybunę – na blisko 1,5 miejsc – budowano przez kilkanaście miesięcy, w latach 2011-12, za 6 milionów złotych. To był pierwszy etap. Na drugi nie było pieniędzy i długo Stal grała na stadionie w połowie nowym, a w połowie starym. Nadmieńmy, że właśnie w tej starej części mieściło się całe zaplecze sanitarno-administracyjne, a nowa trybuna była pod tym względem „goła” i służyć może tylko kibicom.
Ministerstwo pomogło. Wymogi FIFA spełnione
Sprawa ruszyła w 2017 roku. Wtedy de facto narodziła się koncepcja Podkarpackiego Centrum Piłki Nożnej. Do projektu dołączono kompleks czterech boisk (3 naturalne + sztuczne), na co uzyskano dofinansowanie z Ministerstwa Sportu i Turystyki, dzięki czemu Stalowa Wola zdystansowała swych podkarpackich sąsiadów z Tarnobrzegu, Mielca czy nawet Rzeszowa. Prócz boisk powstała też oczywiście druga trybuna, z pełnym zapleczem, na 2000 miejsc. Obiekt spełnia wymogi FIFA, może pomieścić blisko 4000 kibiców, a pamiątką po starym stadionie jest usytuowany na jednym z łuków sektor gości.
38 meczów na żywo poza Stalową Wolą
Ze Stalową Wolą drużyna „Stalówki” pożegnała się jesienią 2017 roku. Ostatni mecz rozegrała z Łódzkim Klubem Sportowym (1:1). W czasie, gdy ŁKS przebył drogę z drugiej ligi do Ekstraklasy, Stal czekała na stadion. Najpierw podejmowała rywali w Rzeszowie, potem na blisko 2 lata zaprzyjaźniła się z Boguchwałą. Położoną aż 80 km od Stalowej Woli, przez co trybuny świeciły pustkami. Nieraz na spotkaniach Stali frekwencja nie osiągała nawet 100 osób. W takim klimacie, na średniej jakości boisku, drużynie każdorazowo udawało się jednak zachowywać drugoligowy byt. Łącznie „na obczyźnie” rozegrała 38 meczów teoretycznie domowych.
Piłka nożna bez kibiców
Wielki powrót nastąpił w lutym – w pierwszej wiosennej kolejce drugiej ligi. Bezbramkowo zremisowany mecz z Bytovią był uroczystym otwarciem stadionu, toczonym w obecności 3345 widzów. Kibice mogli ostrzyć sobie zęby na kolejnych 10 wiosennych spotkań (jesienią Stal grała głównie na wyjazdach, za zgodą rywali, a tej wiosny czekają ją jeszcze tylko podróże do Łęcznej i Łodzi) i z optymizmem oceniali szanse w walce o utrzymanie. Teraz wszystko wskazuje na to, że będą musieli obejść się smakiem, bo perspektywa rozgrywania meczów z kibicami wydaje się odległa. Ale to też atut „Stalówki”. W końcu do spotkań przy pustych trybunach, doświadczona wyprawami do Boguchwały, jest przyzwyczajona jak mało kto.